Zapomnij, że miałaś kiedyś córkę, ucięła moja Ałina.
Wszystko do tego zmierzało wielkimi krokami. Serce ściskało się z bólu — i po córce, i po byłym mężu.
Uchodziliśmy za wzorową rodzinę. W domu panowały miłość, zaufanie, ciepło. A potem w jednej chwili runęło.
Ałina dopiero skończyła piętnaście lat — wiek, gdy dusza boli, a świat wydaje się niesprawiedliwy. A tu ojciec odchodzi do innej! Jak to przyjąć? Jak zrozumieć? I Ałina stoczyła się — szemrane towarzystwo, podejrzani chłopcy, alkohol.
Sama byłam w rozpaczy. Co zrobić z mężem, który wrócił? Wyrzucić czy dać drugą szansę? A jeśli wybaczyć — jak potem żyć z wiecznym podejrzeniem w sercu? Odpowiedzi brak.
Mój Igor potrafił kochać.
Poznaliśmy się jeszcze w szkole. Był romantykiem — umiał zaskakiwać, zachwycał, przynosił kwiaty bez okazji. Zakochałam się po uszy. Innych opcji nawet nie brałam pod uwagę — tylko on!
Rodzice poparli mój wybór. Mówili: „Takiego zięcia ze świecą szukać”.
Wesele urządziliśmy z rozmachem — żeby pamiętać do końca życia.
Nie mogłam się pomylić.
Dzwonię do Swiety.
— Cześć, co słychać? Powiedz, widziałaś dziś wujka Igora?
— Tak, ciociu Daszo. Był z jakąś dziewczyną. Śmiali się, przytulali.
A mój Igor, nawiasem mówiąc, piąty dzień „w delegacji”.
Postanowiłam czekać. Niech sam się przyzna.
Po trzech dniach wrócił. Zmęczony, ale zadowolony.
— Jak wyjazd? — zaczynam natarcie.
— Normalnie — krótko.
— Kłamiesz! Nie było żadnej delegacji!
— Skąd ci to przyszło do głowy? — rzuca wyzwanie.
— Są świadkowie!
— Daszo, najpierw nakarm męża, a potem się złość — żartuje.
Chciałam wierzyć, że to nieporozumienie. Lecz serce już znało prawdę.
Między nami zawisła lodowata cisza.
Ałina czuła, że coś jest nie tak. Dzieci zawsze wiedzą.
Nie drążyłam. Niech będzie, co ma być. Przecież nie odejdzie, wiedząc, że jestem w ciąży?
Ale stało się najgorsze. Karetka, szpital… Lekarz rozłożył ręce: „Stres”.
Igor dostał wolną rękę. Poszedł do tamtej — energicznej i zwinnej.
Zostaliśmy z Ałiną sami. Świat się zawalił. Gdyby nie córka — nie dałabym rady.
Wyobraziłam sobie, że zostanie zupełnie sama… Nie, tak nie wolno.
Ałina też się zmieniła. Przestała znikać nocami, starała się być obok. Zbliżyłyśmy się jak nigdy.
Po dwóch latach Igor przyszedł. Patrzeć na niego było obrzydliwie.
— Jak żyjesz? — głupie pytanie.
— A co ci do tego? Nagle sobie przypomniałeś?
— Ałina w domu? — szukał w niej oparcia.
Córka wyszła, skrzyżowała ręce.
— Katia, wybacz mi…
— Zapomnij, że miałaś córkę! — i trzasnęła drzwiami.
— Powtórzyć? — uśmiechnęłam się krzywo.
Odwrócił się i wyszedł.
Później znajomi opowiedzieli: tamta kobieta wyrzuciła go, zabrała interes. Został z niczym.
Minęły trzy lata.
Ałina dostała się na uniwersytet, ja pracowałam w dużej firmie. Życie się ułożyło.
Marzyłam wydać córkę za mąż, kupić kociaka. W wieku trzydziestu siedmiu lat myślałam, że wszystko już za mną.
Ale los się zlitował.
W pracy często bywali tureccy partnerzy. Jeden z nich — Fatih — otoczył mnie uwagą. Kwiaty, komplementy, troska… Nie oparłam się.
I mnie się spodobał — mądry, przystojny, z urokiem.
Rodzice najpierw osłupieli: „Cudzoziemiec?!” Lecz podbił ich tureckimi słodyczami, żartami, zaproszeniem do Stambułu.
Najważniejsze było dostać błogosławieństwo Ałiny. Wszak zamierzałam wyjechać.
— Mamo, bądźcie szczęśliwi! — uśmiechnęła się, patrząc na moją promienną twarz.
A potem Ałina wybaczyła ojcu. I nawet zaprosiła go na swój ślub.